Dlaczego spędzasz czas na ratowaniu innych?

The Guardian publikuje w grudniu 13th, interesujący artykuł od Sarah Smith. Co inspiruje wolontariuszy do ratowania życia?

Jeśli czujesz się wspaniale, aby pomóc ludziom

Pierwsza historia pochodzi od Lorraine Galvin, 34. Mieszka w Wexford w Irlandii ze swoją czteroletnią córką. Wykłada na uniwersytecie w mediach cyfrowych, jest kierownikiem Królewskiej Narodowej Agencji Ratownictwa Wexford, z którą zgłosiła się na ochotnika przez 15.

Kiedy byłem 17, nasz wioślarski klub wysłał mnie i czterech przyjaciół do portu Wexford wczesnym marcowym wieczorem. Bez kamizelek ratunkowych, flar i urządzeń komunikacyjnych byliśmy źle wyposażeni w staroświecką drewnianą łódź. Fale ciągle nas przechylały i ostatecznie, w godzinę i półtorej mili, wywróciliśmy się. Byłem silnym pływakiem, ale byłem zbyt zszokowany, aby spróbować więcej niż kilku uderzeń. Nie wiedzieliśmy, co robić, więc po prostu trzymaliśmy się statku. Nie myślałem, że to zrobimy. Spodziewałem się, że fala zabierze nas w każdej chwili.

Wylądowaliśmy na łodzi i kopaliśmy nogami przez dwie i pół godziny, aż dotarliśmy do bezpiecznego miejsca. Na szczęście mocna fala się zmieniła, w przeciwnym razie wpadlibyśmy na Morze Irlandzkie.

Uświadomienie sobie, tak młody, że jesteś śmiertelny, to okropne uczucie. Starałem się pogodzić z traumą. Ogromne uczucie, że nie było nikogo, kto by nas uratował, zostało przy mnie. Właśnie dlatego dołączyłem do ratowania łodzi ratunkowych w Wexford, kiedy to został założony rok później.

Moja najbardziej dramatyczna akcja ratunkowa miała miejsce pewnego październikowego wieczoru, kiedy wyruszyłem w walącym deszczu i wichurze 9, aby uratować człowieka, który został wydmuchany do portu z małej łodzi. Nasza nadmuchiwana łódź ratunkowa była uderzana falami i napełniała się wodą, ale w świetle helikoptera udało nam się go znaleźć.

Otrzymałem nagrodę za uratowanie życia trzech mężczyzn, których łódź utknęła na mieliźnie i została rozbita przez dwie-i półmetrowe fale. Wspaniale jest pomagać ludziom. Nie ma większego poczucia osiągnięcia niż praca w zespole złożonym z trzech osób, ratowanie życia. Załoga - wszyscy wolontariusze - są jak rodzina, ściśle ze sobą współpracują i polegają na sobie nawzajem.

Zostajemy wezwani co najmniej raz w miesiącu. Mogą to być łodzie, które się psują, pływacy w kłopotach lub skoczkowie mostów. Kiedy mój pager się zawiesza, porzucę moją klasę, ponieważ ustalono, że będziemy w wodzie w ciągu 10 minut.

W noc przed moim weekendem panieńskim wstałem wcześnie z skoczkiem. Wstąpił do wody i nie chciał zostać zbawiony, więc musieliśmy trzymać się go w wodzie, z załogą w łodzi, rozmawiać z nim, aby go uspokoić, aż stanie się zbyt zmęczony, by walczyć. Tylko wtedy moglibyśmy go wciągnąć do łodzi. Ciężko jest położyć się spać po: jest tyle adrenaliny.

Jestem oddzielony od mojego partnera i mam małe dziecko, więc obecnie nie zawsze mogę wyjść wieczorem. Kiedy słyszy, że mój pager gaśnie, zawsze mówi: "Szybko, mamusiu, ktoś musi zostać uratowany". Kiedy ją miałem, zastanawiałem się dwa razy nad wolontariatem, ale mój trening oznacza, że ​​jestem pewien - zawsze jest poczucie spokoju w łodzi ratunkowej, ponieważ tak dużo trenujemy.

Ciągle zdaję sobie sprawę z potęgi morza i mam do niego głęboki szacunek. To jest coś, czego nikt nie może kontrolować; możesz tylko się do tego przygotować. Łódź ratunkowa wydaje mi się naturalnym miejscem.

 

PRZECZYTAJ INNE OPOWIEŚCI NA STRONIE GUARDIANA

Może Ci się spodobać