The Guardian - Moje życie jako sanitariusz: kiedy liczy się każda sekunda

Praca na czas, próba ratowania życia zadźgającej ofiary, denerwowała mnie za każdym razem, gdy nasza karetka jest wysyłana, by leczyć kaca lub lenistwo.

Radio ożywa, ostrzegając wszystkich o krytycznej czasowo pracy. Ton dyspozytora jest naglący, słychać go tylko w tragicznych okolicznościach. To tylko mila od nas.

„Transmisja ogólna, wszystkie jednostki w pierwszej grupie dyskusyjnej. 25-letni mężczyzna, wiele ran kłutych, wymagana natychmiastowa pomoc, każdy dostępny pojazd bliżej niż jeden biegający z odległości 10 mil, naciśnij priorytet lub przejdź do zielonej komórki.

Mój partner Dom i ja jesteśmy w ambulans zatoka w szpitalu. Właśnie odstawiliśmy pacjenta. Nie jedliśmy od kilku godzin i naprawdę muszę się wysikać.

Są jeszcze dwa inne pojazdy i ich załogi. Jeden z nich usuwa krew z ciężarówki, a drugi pomaga pielęgniarkom w unieruchomieniu pacjenta psychotycznego. Wygląda na to, że to my, pełny pęcherz czy nie. Spieszymy się, aby załadować nasz wózek z powrotem. Wskakując na miejsce kierowcy, używam radia, kiedy się poruszamy: „Dwa o jeden, wyczyść i daj nam do roboty, ruszamy za 15 sekund”.

Dom ładuje wózek do wózka, a ja już włączam pojazd do jazdy, włączają światła i syreny, nogą na podłogę. Dom czyta komputer pojazdu, aby uzyskać więcej informacji, podczas gdy ja podszywam się pod Stiga, poruszając się po wąskich, zatłoczonych ulicach.

Przybywamy. Leży na chodniku ruchliwej ulicy. Policja się podniosła. Tłum wokół niego. Są w trudnej sytuacji. Widzę kilka ran kłutych. Krew gromadzi się na chodniku. Patrzę na Dom. Zna wynik. Zrobiliśmy to wcześniej, raz z wieloma pacjentami. Teraz nadszedł czas na krytyczne decyzje: czy stabilizujemy się na scenie, czy też zbieramy i biegamy?

Wybieramy to drugie. To jego jedyna szansa na przetrwanie. Nie może chodzić ani się poruszać, ale jest zbyt duży, abyśmy mogli go nosić, więc Dom wyciąga wózek. Dotykam otworów, dosłownie. Jego rany kłute "zasysają", co oznacza, że ​​przy każdym oddechu powietrze wnika do przestrzeni między klatką piersiową a płucem, które zapada się w płuco i ściska przepływ krwi do serca. On umiera.

Wsadzamy go do wózka i do karetki. Byliśmy na miejscu zdarzenia w ciągu sześciu minut od zadźgania, a teraz wychodzimy w ciągu czterech minut od przybycia. ZA sanitariusz przybywa z jednostki szybkiego reagowania i wskakuje do karetki, żeby mi pomóc.

Dzwonię do oddziału urazów głównych w szpitalu przyjmującym, aby przygotować się na ofiarę dźgnięcia w ciężkim stanie Niewydolność oddechowa. Szacujemy, że dotrzemy za 15 minut, ale ruch jest straszny.

Po obu stronach klatki piersiowej pacjenta zakładam specjalny opatrunek urazowy, ale pozostałe otwory też trzeba zatkać. Drugi sanitariusz kroi lepką Defibrylator podkładkę i zakrywa pozostałe otwory. Muszę zapamiętać tę sztuczkę na następny raz.

Ponownie oceniam go. Jest bledszy i bardziej spocony. Jego oddech jest szybszy i płytszy niż kiedy przyjechaliśmy. Jego puls staje się szybszy, ale słabszy. Stracił krew, ale nie za dużo. Słucham jego klatki piersiowej stetoskopem. Żadne płuca nie robią tego, co powinny zrobić płuca.

Muszę dźgnąć go w klatkę piersiową, ale tym razem, żeby go uratować, uwalniając powietrze. Drugi ratownik przekazuje mi dwie kaniule pomiarowe 14. Są bardziej jak igły do ​​robienia nici niż zwykłe medyczne igły. Proszę Dom, aby karetka była stabilna przez 30 sekund, podczas gdy ja próbuję rozpakować. Przestawia się z trybu Stiga na kierowcę niedzielnego poranka, a samochody wokół nas wybijają rogi.

Mój nowy kolega przekazuje mi każdy kawałek sprzęt - zupełnie jak na sali operacyjnej. Próbuję poinstruować pacjenta, tak jak nas uczono, ale jest prawie nieprzytomny. Mógłby nie dotrzeć do szpitala żywy. Wkładam obie duże kaniule. Ale to nie działa. Igły są za krótkie dla tak dużego mężczyzny. Czy spróbuję inną igłę? Zostało nam tylko kilka minut. Postanawiamy przygotować go do przeniesienia się do szpitala.

ŹRÓDŁO

Może Ci się spodobać